16.09.2013
Tamtego dnia, kiedy Katie wracała ze szkoły, w żółtym, nieprzemakalnym płaszczu, czuła się okropnie. Ze wściekłości zaczeła kopać żwir, później skręciła na ulicę Sidewalk, ciągle mrucząc pod nosem
Jak mogła się dać sprowokować! Dobrze wiedziała, że głupia, pusta dziewczyna, zwana w klasie Samantha, chciała ją zniszczyć. Po prostu wkurzyć do granic możliwości. I prawie jej się udało. Prawie, bo nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Podczas lekcji biologii, Katie wyhodowała trzy złote rybki. Za pomocą specjalnej karmy żywieniowej, zwierzęta zaczęły zmieniać kolor. Zazdrosna Samantha spoglądała spod rzęs, pięknych jak wachlarz, po czym dorzuciła kilka gramów rtęci. W efekcie, cała praca Katie została zniszczona. Czekała ją czerwona pała.
Zwykle oaza spokoju Katie została wzburzona i myślała, że nic gorszego nie mogło ją spotkać, kiedy nie spotkała niego.
Przystanęła na moment, czując nacisk jego wzroku.
- Katie. Ty żyjesz.
Dziewczyna przymrużyła oczy i spojrzała nań wyczekującym wzrokiem.
- Jak widać... Czy my się znamy?
Rzucił jej głupie spojrzenie.
- Oczywiście, że nie. Zapomniałem się przedstawić. No więc, jestem Tishtu, pochodzę z Florydy, zamieszkałem w starożytnym Egipcie, przychodzę do ciebie, aby nauczyć cię wszystkiego, co może zabić twoje wcielenia.
- Aaaaaaaaam. Rozumiem - przygryzła wargi. - No cóż, to jest poważny kłopot... Ponieważ moje przeszłe wcielenia zostały porwane przez bandę rozzłoszczonych Marsjan, którzy teraz prawdopodonie robią z nich pyszny, węgierski gulasz.
Westchnął. W innych okolicznościach Katie mogłaby stwierdzić, że jest przystojny, ale jego dość psychiczne podejście załkowicie wykluczyło cokolwiek.
- Muszę znaleźć Kestrel'a. - zastanowił się głośno. - Powinien być teraz przy Warsaw street. Chodźmy!
- Nie mogę... Mama na mnie czeka. - To była najgłupsza rzecz, jaką powiedziała. Mama na nią czeka? W rzeczywistości siedzi właśnie w biurze, podrywając młodzików.
Tishtu pociągnął ją za rękaw.
- Śmiało, chodźmy!
Ruszyła za nim. Na Warsaw street byli wcześniej, niż sądził. Z daleka zobaczył ciemnoskórego mężczyznę. Zostawił Katie obok znaku, po czym wręczył jakiś zwitek Kestrelowi. Później odszedł.
- Chodź, Katie, musimy porozmawiać. - powiedział.