Translate

poniedziałek, 28 stycznia 2013

W objęciach czasu - IV

6123 r.p.n.e
- Hej, mała. Już poszli, możesz wyjść.
Katie złapała parę razy powietrza w płuca, a później spróbowała osunąć kamienne wieko. Ani drgało. Jej wątłe ramiona nie umiały znieść ciężaru. Złapała ją intensywna klaustrofobia i zaczęła się dusić. Zdążyła wydukać parę słów błagania.
Tishtowi ciężar skały wyraźnie nie przeszkadzał, mimo wszystko Katie wciąż czuła palący ból w piersiach.
- No proszę. Więc Katie, która niczego się nie boi, jednak się czegoś boi. Cholera... Lata bez angielskiego zdążyły uczynić ze mnie analfabetę.
Westchnęła głośno.
- Nie jestem machiną do zabijania, ani jakąś słabą istotą. Po prostu małe pomieszczenia robią ze mnie... kalekę.
- Rozumiem... - spojrzał na swoje bose stopy. Miał na sobie długą, lnianą spónicę po kostki. - Rozumiem, że chcesz zabić tutejszego faraona?
- Faraonkę, czy jak to się odmienia... Skąd wiesz?
- Był u mnie Kestrel... Przerzucił się wiele dni później od tego, jak tu przybyłaś. Nie może cię przerzucić na ziemię - nerwowo przełknął ślinę. - Katie, ja muszę ci coś powiedzieć.
- Tttak? - przyjrzała się jego umięśnionemu ciału. Później wzrok przerzuciła na piękne hieroglify.
- Ty umrzesz.
Znów poczuła kulę ognia, która z tchawicy przerzuciła się na oskrzela.
- Słucham...?
- Po prostu... Zabije cię ktoś, kto zupełnie nie był planowany. Uciekaj, póki możesz, Katie. Później będzie za późno.
- Nie... ja muszę ją zabić... - zaczęła nerwowo kręcić się wokół własnej osi, poczucie omdlenia ogarnęło ją od góry do dołu. Więc nie wygra...?
- Musisz uciekać, zaraz przyjdzie faraonowa czy jak ją tam nazywacie, doglądnąć pracy. Dziwne, wygląda zupełnie jak facet.- zaśmiał się szorstko, później wstał.  Zbladł. - Ona już nadchodzi, słyszę ją.
- Zabiję ją - stanowczo wyciągnęła nóż z pochwy.
- Jeśli chcesz... Ale pamiętaj, traf w serce, dopiero wtedy umrze.
Przytaknęła. Kastrel coś o tym wspominał.
Schowała się za jedną z kolumn.  Usłyszała tupot, a później dziesięciu żołnierzy wyszło naprzód, witając skinieniem Tishtu.
Tego się nie spodziewała. Nie spodziewała się orszaku broniących. Złapała nerwowo nóż. Nie miała szansy na ucieczkę. Może Tishtu ją ocali.
Wymierzyła, kiedy pojawiła się tylko jej twarz, a srebne narzędzie przebiło na wskroś jej klatkę piersiową.
Potem pomyślała, że zabiła samą siebie. Coś przeszyło ją z szybkością, graniczącą z uderzeniem pioruna. Zdążyła obrócić się i zobaczyć skośne oczy jakiejś dziewczyny. Dwa wcielenia w jeden dzień. Nieźle.
Upadła i zobaczyła, jak Tishtu podbiega do niej, łapie ją za rękę i głośno krzyczy.
Nagle straciła wzrok i oblała ją czerń.


29 sierpnia 2013 roku
- Ratuj ją! Proszę, Kestrel!
Tishtu wyskoczył z tunelu czasu, trzymając w rękach zranioną Katie. Ten obrzucił ją smutnym wzrokiem.
- Połóż ją na stole.
Rozpiął jej cienką bluzkę, zdjął koronkowy stanik. Tishtu pomyślał, że nie powinien na to patrzyć. Mimo wszystko skupiał wzrok na czerwonej szramie. Jej klatka piersiowa nie unosiła się w ogóle w górę. Zbladła i zsiniały jej usta.
- Ona żyje! - Kestrel omal nie posiadał się ze szczęścia.
- Jak to?! - Tishtu obrzucił go niedowierzającym spojrzeniem.
- Sztylet przebił ją tuż obok serca, ale nie bezpośrednio przez nie. Tishtu, ona wciąż istnieje w przeszłości!
Wymamrotał coś i zawył z szczęścia.

1 komentarz:

  1. O nareszcie dalsza część powieści! Oczywiście jak zawsze trzyma w napięciu! Świetnie!

    OdpowiedzUsuń