Translate

niedziela, 6 stycznia 2013

W objęciach czasu - rozdział I

- Też obgryzasz paznokcie? Ohydny zwyczaj - Lady Rowan zasiadła na wielkim, rzeźbionym fotelu. Zrobiła to tak delikatnie, że Katie pomyślała, że jest porcelanową, delikatną laleczką, której najmniejszy ruch mógł uszkodzić głowę. - Herbaty?
- Wiesz, że nie po to przyszłam - warknęła Katie - Gdzie jest Katharin?
- Moja droga, jestem oddana Katharin - zaśmiała się przez zaciśnięte usta. Była wysoką kobietą, której wzrost potęgował się wizualnie dzięki wysokiej, białej peruce, niemal tak bladej, jak jej skóra. W delikatnym świetle słońca zza gęstych chmur, ubranie Lady Rowan iskrzyła się, dzieki powszywanym kamieniom. Jej suknia miała w obwodzie chyba pięć metrów, a Katie nie chciała wiedzieć, ile waży. Całkiem wygodnie było jej w elastycznych, ciemnych spodniach i w bluzie z kapturem.
- Nigdy nie zrozumiem tej mody za trzysta lat...
- Gdzie jest Katharin? - ponowiła pytanie. Stała tam, w epoce rokoko, aby ją zabić, a nie konwersować o modzie.
- Prawdopodobnie za kilka chwil wymierzy w Ciebie - tu zastanowiła się sekundę - Pistoletem, czy jak to się tam nazywa. Ta z przyszłości dalszej od twojej, nazywa to 'spluwą'.
Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Wstanęła, wyciągnęła broń i obróciła się na pięcie. Za to Lady Rowan nadal siorbała swoją herbatkę.
- Witaj, Katie - usłyszała za sobą lodowaty głos, który tak dobrze znała. - Cieszę się, że zawitałaś w nasze skromne progi.
Katie strała sie jak najdelikatniej obrócić głowę. Stała tam dziewczyna, o jej twarzy, w długiej, powłóczystej sukni, w rękach taszczyła długi karabin. Nie, nie może teraz umrzeć! Nie przy wstępie.
Zaczęła uciekać. Był to sekundowy impuls, który zadecydował o jej życiu. Słyszała, jak Katharin strzelała we wszystkie strony. Katie wyciągnęła z plecaka srebrny pistolet, załadowała magazynek. Więc to tak, Katharin zawarła sojusz z Katasi z przyszłości.
Trudno było uwierzyć, że jeszcze niedawno była normalną uczennicą liceum przy Oxford street. Po lekcjach, jak zawsze ściągnęła przeciwdeszczowy płaszcz w hollu i weszła do salonu. W jasnym pokoju siedział jakiś ciemnoskóry mężczyzna.
- Katie, jesteś rozszczepiona - rzekł krótko, bez żadnego dodatkowego wprowadzenia. - Musisz zabić swoje przeszłe i przyszłe wcielenia.
Przez chwilę myślała, że to jakiś nieudany żart, że wyskoczą jej przyjaciele i wrzasną 'niespodzianka!'. Ale nic takiego się nie stało. Matka i ciemnoskóry człowiek patrzył na nią ze smutkiem w oczach. To były najsmutniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziała.
A później stała tam - w pałacu w osiemnastym wieku, po wcześniejszych lekcjach na strzelnicy. Tamten człowiek twierdził, że jej wcielenie z tego okresu będzie się dało zabić najszybciej - w końcu taka dama miała sama dać się zabić (to takie romantyczne, czy coś). Ale oczywiście nie. Katharin miała tyle haryzmy i zapału, co ona. Na nieszczęście.
Na białych płytkach ślizgała się jak na lodowisku. Minęła służbę, która z zapałem odkurzała komódki i niosła jedzenie. Wkrótce zauważyła drzwi wyjściowe. Otworzyła je niemal z niespotykaną siłą i wypadła na wybrukowany taras.
W jednej chwili ze wszystkich stron otoczyli ją strażnicy.
- Nie powinnaś odmawiać herbatki - uśmiechnęła się Katie.

2 komentarze:

  1. Jak zawsze Twoje opowiadania są świetne. ! ;D

    Oby tak dalej. Czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba! Świetne!!!! Jestem ciekawa kolejnych części!

    OdpowiedzUsuń